„Mecze z Rekordem dały mi dużo siły” – wywiad z Dorotą Chodzidło

 – Pływanie trenowałam dosyć długo, z pięć albo sześć lat. Był nawet okres, kiedy miałam niemal monopol na mistrzostwo miasta stylem klasycznym na 25 metrów. Doszło do tego, że trenerzy zachęcali mnie do bardziej profesjonalnych treningów. Na przykład 5:30 pobudka, bo za godzinę trening, 90 minut sesji i dopiero do szkoły, albo jakieś klasy pływackie. Ale nie zdecydowałam się tak zdecydowanie pójść w pływanie – mówi Dorota Chodzidło, była już napastniczka naszego klubu. W wywiadzie mówi o powodach odejścia z Polonii, o najbliższej przyszłości, wspomina trenera Grzesika, a także opowiada dlaczego nie lubi… Zlatana Ibrahimovicia. Gorąco zapraszamy!

Jak czuje się najlepsza strzelczyni Polonii po odejściu z klubu?

Myślę, że historia Polonii będzie długa i znajdzie się mnóstwo piłkarek, które tyle goli nastrzelają. Cieszę się, że mi się to udało, ale nie czuję się przez to jak gwiazda.

Kiedy podjęłaś decyzję, że to twój ostatni sezon?

W zasadzie już na początku sezonu wiedziałam, że raczej nie zamierzam tutaj studiować. Wtedy powoli zaczęłam się oswajać z decyzją o zakończeniu gry w Polonii.

Będziesz studiowała w Krakowie?

Tak.

Na jakim kierunku?

Logistyka międzynarodowa.

Nie chciałaś studiować na Uniwersytecie Śląskim…

Prestiż tej uczelni nie jest zbyt wysoki.

Czyli przeważyły względy edukacyjne.

Głównie, ale w sumie dostałam się też do Wrocławia i Warszawy, które też są dość wysoko w rankingach. Serce jednak bardziej podążało w kierunku Krakowa niż tamtych miast.

Od dłuższego czasu masz też problemy z plecami. Czy to też wpłynęło na twoją decyzję?

Myślę, że na pewno. Ale głównym czynnikiem był fakt, że wyjeżdżam i moje przyjazdy tylko na weekendy by zagrać mecz, nie byłyby w porządku wobec innych dziewczyn, które trenują przez cały tydzień. Odbierałoby to szansę im na grę i tworzyło niezdrowy precedens.

Jest szansa, że znajdziesz sobie klub na miejscu?

Może nie od razu, aczkolwiek nie wykluczam. Jak wszystko się dobrze ułoży na uczelni i znajdę czas na treningi, to bardzo chętnie.

Wróćmy jeszcze do Polonii. Jak zaczęła się twoja przygoda z naszym klubem?

Na pierwszy trening zachęciła mnie Natalia Cisło, która była praktykantką w moim gimnazjum i grała wcześniej w Polonii. Uznałam, że jeśli chcę grać w piłkę, to w zasadzie nie mogę odmówić i nie przyjść.

Od dzieciaka marzyłaś o zostaniu piłkarką?

Od małego piłka przy mnie była, bo zawsze grałam z bratem i jego kolegami na podwórku i to oni byli moimi pierwszymi trenerami. Zaczęłam co prawda na bramce, ale wciągnęło mnie to. Występowałam w turniejach Deichmanna, miałam nawet okazję trenować pod okiem trenera Karola Grzesika. No i kiedy wydawało się, że moja przygoda z piłką chyli się ku końcowi, pojawiła się Natalia i rozpoczął się etap Polonii.

Czyli to w naszym klubie zostałaś przesunięta na atak?

Nie, jak przychodziłam do klubu byłam już „podwórkową napastniczką”, znacznie pewniej czułam się biegając z przodu i strzelając bramki niż stojąc między słupkami.

Pamiętasz swoją pierwszą bramkę?

To był mecz z Naprzodem Żernica, czyli obecnie Wilkami Wilczą. Dostałam wrzutkę z prawej strony od Julki Kopczyńskiej i w zasadzie musiałam jedynie dołożyć nogę. Wcześniej zanotowałam też asystę – podawałam piłkę Dominice Lodzie.

Który to był mecz?

Oj nie wiem… Może ósmy?

Przełamanie się zajęło Ci trochę czasu.

Muszę przyznać, że pierwszy sezon nie był spektakularny (śmiech)

Myślisz, że Polonia będzie miała w obecnym sezonie problem z trafianiem do siatki?

Nie sądzę. W klubie jest mnóstwo utalentowanych zawodniczek, między innymi Dorota Hałatek, Wiktoria Nowak czy Klaudia Tobiczyk i wierzę, że będą śrubowały kolejne rekordy.

W „Bez makijażu” mówiłaś, że twoim najlepszym meczem było spotkanie z Wisłą Skoczów z jesieni 2014 roku, w którym strzeliłaś 4 bramki. Czy coś się zmieniło przez te półtora roku?

Mecze z Rekordem Bielsko-Biała z minionego sezonu dały mi bardzo dużo siły. W pierwszym meczu, wygranym 3-1 po dwóch moich bramkach i na wiosnę, kiedy wygrałyśmy po moim hattricku, coś się we mnie przełamywało i udawało mi się odblokować. Myślę, że to były porównywalnie świetne spotkania w moim wykonaniu do spotkania z Wisłą.

Czy będziesz za kimś szczególnie tęskniła w Polonii?

Na pewno jest parę osób, bo ze znajomości potworzyły się przyjaźnie przez te lata, ale chyba najbardziej za takimi osobami jak Laura Płoskonka czy Noemi Dziekan. Dziewczyny zawsze były obok mnie i potrafiły podnieść na duchu, kiedy miałam ciężko, zmobilizować do pracy jak się nie chciało i to dzięki nim walczyłam dalej.

Ale ty raczej nie jesteś osobą, która wykręcała się od treningu…

Nie no, czasem się zdarzało, ale masz rację, traktowałam to jak ostateczność. Każdy czasem ma dzień lenia, ale piłkę traktuję poważnie. Jeśli nie mam czegoś pilnego do zrobienia, zawsze jestem na treningu.

We wspomnianym „Bez makijażu” wspomniałaś także, że za dzieciaka chciałaś zostać bramkarką w Manchesterze United. Jak myślisz, czy w tym sezonie wyjdą z kryzysu?

Przede wszystkim bardzo mnie cieszy, że do klubu przyszedł Jose Mourinho. To jest trener, który pozwoli im się przełamać i wrócić do czasów wygrywania. Sceptycznie za to jestem nastawiona do Zlatana…

Dlaczego?

Jest strasznym gburem i więcej myśli o sobie niż drużynie. Jednak strzelił już swoje pierwsze bramki, więc może wyjdzie z tego korzyść dla zespołu.

A przyjście Paula Pogby? Cena za niego to barbarzyństwo?

Myślę, że to jest zdecydowana przesada, ale patrząc z drugiej strony ceny na piłkarskim rynku wzrastają i wzrastać będą. Dzisiaj 110 milionów za piłkarza to za dużo, ale podejrzewam, że wkrótce będzie się robiło transfery za 3 razy tyle. Nie da się zatrzymać najbogatszych ludzi na świecie i ich inwestycji w futbol.

Czy coś podobnego może spotkać kobiecą piłkę?

Byłoby niezwykle miło, gdyby inwestorzy zauważyli też kobiecą piłkę. Wówczas kluby żeńskie zaczęłyby być niezależne od klubów męskich i ich być albo nie być nie zależało głównie od ich sukcesów czy porażek.

Twoją piłkarską idolką dalej jest Alexandra Popp?

Jak najbardziej.

Oglądasz mecze kobiecej drużyny Wolfsburga?

Czasami są transmisje w telewizji, niestety nie Bundesligi, ale Ligi Mistrzów i wtedy staram się zobaczyć mecz. Nie zawsze jednak jest okazja, wtedy w grę wchodzi relacja tekstowa.

Swego czasu Unia Racibórz grała w Lidze Mistrzów z Wolfsburgiem. Byłaś na tym meczu?

Niestety nie. Miałam wtedy trening.

Naprawdę odpuściłaś taki mecz dla treningu? Wielu uznałoby to za wariactwo…

Dodatkowo nie piłkarski.

A jaki?

Tenisa.

Grałaś w tenisa ziemnego?

Trochę trenowałam, zaczęło się od mojego taty, który przyniósł do domu jakieś rakiety i obijaliśmy z bratem mury domu. Cierpiała na tym elewacja, no więc postanowił nas zapisać na treningi i w sumie graliśmy kilka dobrych lat.

Wielu zniechęca to, że tenis to drogi sport.

Niestety nie tani…

Kiedy zakończyła się twoja „kariera” tenisistki?

W piłkę zaczęłam grać w 2012… Czyli w 2013 przestałam grać w tenisa. Rok godziłam oba treningi.

Było to trudne?

Środy były ciężkie, bo na 17:00 miałam trening tenisa, a zaraz po nim biegłam na piłkę. W inne dni tygodnia nie było tragedii, kwestia organizacji czasu. Trenowałam też kung-fu i pływanie.

Ale to w podstawówce?

Pływanie dosyć długo, z pięć albo sześć lat.

Miałaś jakieś sukcesy?

Trochę się tego uzbierało. Był okres, kiedy miałam niemal monopol na mistrzostwo miasta stylem klasycznym na 25 metrów. Doszło do tego, że trenerzy zachęcali mnie do bardziej profesjonalnych treningów. Na przykład 5:30 pobudka, bo za godzinę trening, 90 minut sesji i dopiero do szkoły, albo jakieś klasy pływackie. Ale nie zdecydowałam się tak zdecydowanie pójść w pływanie.

No, jeśli ty całe życie trenowałaś, to ja sobie nie wyobrażam, że nagle będziesz siedzieć w domu i się uczyć.

Ja też nie. Podejrzewam, że przez pierwsze pół roku będę badała swoje siły na uniwersytecie i przekonam się jak daję radę czasowo, ale później coś we mnie pęknie, czegoś będzie brakowało. Może Akademickie Mistrzostwa Polski w futsalu na początek? Zobaczymy. W Krakowie jest sporo drużyn i myślę, że z biegiem czasu któraś z nich będzie tą moją.

Kiedyś w naszej rozmowie powiedziałaś, że swoje umiejętności oceniasz na dół Ekstraligi/czołówkę 1. ligi. Nie kusi cię zagrać ponownie w elicie?

Z Ekstraligą kwestia jest taka, że gra wiąże się z długimi wyjazdami i mój tydzień wyglądałby wtedy następująco: od poniedziałku do piątku jestem w Krakowie i studia, a sobota i niedziela wyjazd w Polskę na mecz. Nie miałabym czasu wrócić choćby na chwilę do Tychów, bo byłabym w trasie do Szczecina czy Łęcznej, a nie jestem przekonana, że byłabym w stanie kompletnie odciąć się od rodziny. Na wszystko trzeba mieć czas, a piłka mogłaby pochłonąć go za wiele.

Okej, w takim razie na zakończenie – czego mogę ci życzyć na najbliższy czas?

Wytrwałości, cierpliwości, zdrowia – wszystko się przyda!

I tego ci życzę, dziękuję.

 

Share This