-Piłka nożna kobiet to jest bardzo specyficzny sport, od początku trzeba przekonywać nawet nie tyle dziewczynki, co przede wszystkim rodziców – że dziewczyna grająca w piłkę to nie jest nic złego, że jak nabije sobie kilka siniaków to dalej będzie ładnie wyglądać i tak dalej. Jeżeli rodziców będzie wciąż udawało się przekonywać do treningów piłkarskich ich córek, to ta piłka kobieca będzie rosła w siłę, tak jak i w siłę rosnąć będzie Polonia. – mówi Sebastian Godyla, kierownik drużyny naszego klubu. Duch drużyny, człowiek-orkiestra. Nie wyobraża sobie życia bez Polonii, tak jak Polonia nie wyobraża sobie życia bez niego. Bardzo pozytywna postać, która w długiej rozmowie mówi o swoim zainteresowaniu damską piłką, o początkach w Polonii, o celach kadry Polski i naszego klubu. Zapraszamy do lektury!
Kamil Hajduk: Jesteś, tak jak większość mężczyzn, fanem piłki nożnej, jednak w twoim przypadku jest to również piłka nożna kobieca. Skąd to zainteresowanie?
Sebastian Godyla: Szczerze mówiąc, to nie pamiętam teraz już dokładnie kiedy i jak się to zaczęło. Pamiętam tylko, że jak byłem mały zawsze oglądaliśmy z tatą olimpiady – i zimowe, i letnie. Na tych pierwszych zainteresował mnie curling, a na letniej, bodaj na Eurosporcie, zobaczyłem przez przypadek mecz piłki nożnej kobiet i tak to się zaczęło. Nie pamiętam dokładnie jaki to był mecz, nawet nie wiem jaka to była olimpiada, ale wiadomo, Igrzyska Olimpijskie to wydarzenie, które oglądając można spędzić niemal 24 godziny na dobę przed telewizorem, a przynajmniej tak było w moim wypadku, kiedy byłem młodszy. Później, kiedy spodobał mi się futbol w damskim wydaniu zainteresowałem się reprezentacją Polski, czy w ogóle w Polsce są jakieś damskie rozgrywki, choć i tak dla młodego chłopaka pierwsze miejsce zajmowała męska piłka. Z czasem zacząłem się tym interesować bardziej, a teraz w zasadzie bardziej żyję damską piłką, aniżeli tą graną przez mężczyzn.
Od czasu tych pierwszych meczów kobiet oglądanych przez ciebie minęło już dobre kilkanaście lat. Przez ten czas sporo zmieniło się w tej dyscyplinie zarówno na świecie, jak i w Polsce. Czego dotyczą te zmiany i jak duże one są?
Ciężko mi tak na dobrą sprawę powiedzieć jakie dokładnie to są zmiany, bo wcześniej nie śledziłem tego jakoś bardzo uważnie, ale od 4 lat interesuję się tym już bardzo mocno, bo zżyłem się tutaj z klubem w naszym mieście – Polonią Tychy. Jednak wracając do moich pierwszych kobiecych meczów oglądanych na żywo, jakieś 10 lat temu, gdzie jeździłem na Unię Racibórz, na meczach bywało po kilkanaście osób. Teraz taka liczba widzów na spotkaniach Ekstraligi jest nie do pomyślenia. Obecnie przeżywamy szał na damski futbol i zmienia się wiele z dnia na dzień. Jest to pewna nowość dla kibiców i myślę, że najwięcej zmieniło się właśnie w ich podejściu do kobiecej piłki. Zaczęło być o niej głośniej, to powoduje, że coraz więcej dziewczynek chce grać w piłkę, coraz lepsi trenerzy je szkolą i to na pewno są znaczące zmiany na plus. Natomiast jeśli chodzi o rozgrywki krajowe, tak jak powiedziałem, nie śledziłem ich na tyle uważnie by robić tu za eksperta, ale od kiedy się tym zainteresowałem poważniej, to pamiętam hierarchię ligową, czyli Unia Racibórz, Medyk Konin i długo, długo nic. Dziś, oprócz tego, że Unii już nie ma, w zasadzie nie zmieniło się wiele, aczkolwiek tak jak powiedziałem, trenerów jest więcej, są oni lepsi, zawodniczek jest więcej, więcej jest także klubów i myślę, że dalej wymieniając, znalezienie 10 czy 15 różnic między damską piłką kilkanaście lat wstecz a dziś nie byłoby dużym problemem.
Ale czy uważasz, że piłka nożna kobiet jest w stanie wykonać na tyle duży krok naprzód, aby choć częściowo dorównać piłce męskiej choćby w zainteresowaniu kibiców, jeśli wciąż będą miały miejsce takie patologie jak w wypadku wspomnianej Unii Racibórz – mistrza Polski, klubu grającego w Lidze Mistrzów, który wobec wycofania się sponsora był zmuszony zakończyć działalność? Nieco lepiej zakończył się podobny manewr w Zagłębiu Lubin przed startem bieżących rozgrywek, choć wicemistrzowi polski również groziło rozwiązanie wobec zmniejszenia nakładów finansowych przez KGHM. Jak to oceniasz?
Po zdobyciu złota ME U17 przez nasze dziewczyny w 2013 roku znacznie więcej zaczęło się mówić o damskiej piłce w naszym kraju, wiele rzeczy zaczęło gwałtownie się zmieniać na lepsze, ale jednocześnie rok później z piłkarskiej mapy zniknął jeden z najlepszych klubów… Jest to dla mnie sytuacja chora, ale takie zdarzają się także w piłce męskiej. Przychodzi mi tu do głowy przypadek ŁKS Łódź – klubu który zdobywa mistrzostwo Polski, gra o Ligę Mistrzów z Manchesterem United, a zaraz potem spada z ligi, by jakiś czas później wylądować w IV lidze, też z powodu nawarstwiających się problemów z pieniędzmi. A co do Zagłębia Lubin, to widocznie nie jest to rentowne dla miasta mieć kobiecą drużynę na tak wysokim poziomie. Nie wiem kto w tym wypadku dokładnie za to odpowiada. Jeśli z klubu wycofuje się sponsor – to ma do tego prawo. Inaczej ma się sprawa kiedy to miasto wstrzymuje się z dotacjami i z tego co wiem raczej dlatego wynikły problemy Zagłębia. Przyznaję jednak, nie zagłębiałem się w temat, nie mam dokładnego rozeznania w sprawie. Tak jak jednak wspomniałem – kobieca piłka stale się rozwija, zawodniczek jest coraz więcej, klubów na mapie Polski przybywa, więc pozostaje nam tylko gonić resztę Europy, między innymi Niemki, i może coś z tego wyjdzie. A co do klubów, że część się pojawia, część z nich ginie, to moim zdaniem jest nieodłączny element tego sportu. Miałem okazję być na ostatnim meczu zeszłego sezonu Ekstraligi 1.FC Katowice – Zagłębie Lubin i nic nie zapowiadało problemów tej drużyny. Rozmawiałem nawet z Agatą Tarczyńską, która opowiadała, że w klubie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Później jednak człowiek czyta w internecie, że sekcja zostaje niemal bez pieniędzy, bo zwiększane są nakłady na sekcję męską, a żeńska jest pozostawiona w zasadzie sama sobie. Dlatego w piłce kobiet, zresztą jak w każdym sporcie w którym brakuje pieniędzy, potrzeba wielu pasjonatów, którzy są gotowi do wielu poświęceń dla dyscypliny. Póki co jednak jestem bardziej skoncentrowany na klubie w którym obecnie działam i nie chcę sądzić działaczy z Raciborza czy Lubina. Fajnie jednak, że Miedziowe, mimo kłopotów są w czołówce tabeli, oglądając plecy jedynie Medyka Konin.
To kolejny przykład na to, że trudna sytuacja finansowa potrafi zbudować w drużynie prawdziwy team spirit, tak jak miało to miejsce chociażby w przypadku Polonii Warszawa 3 sezony temu. Wtedy ówczesny właściciel Ireneusz Król przez większość sezonu nie wypłacał piłkarzom pensji, a drużyna mimo to zajęła 6. Miejsce w Ekstraklasie.
W męskim futbolu wygląda to tak, że bardzo często piłkarze są przepłacani. Są to najemnicy, dla których gra w piłkę to tylko zarobek, dodatkowo niezbyt trudny. Oni mają w weekendy mecz, w tygodniu powiedzmy codziennie 2 godziny treningów, oprócz tego czasami jakieś akcje marketingowe, ale ogólnie traktują grę w klubie jako tylko i wyłącznie sposób na zarabianie pieniędzy. Wydaje mi się, że zespoły zmuszone do gry tańszymi w utrzymaniu zawodnikami, najczęściej wychowankami, właśnie dlatego osiągają zaskakująco dobre wyniki. Ci piłkarze, czy też piłkarki, chcą się pokazać, chcą się wybić. Oprócz tego grają dla swojego klubu, któremu kibicowali od dziecka, chodzili na jego mecze i braki w umiejętnościach nadrabiają ambicją oraz wolą walki, bo chcą tym powiedzieć „Słuchajcie, warto na nas stawiać!” – i to jest bardzo pozytywne.
Wracając jednak do tej pogoni za Europą, rozumiem wybierasz się na czwartkowy mecz ze Słowacją? Jak myślisz, jak zakończy się to spotkanie? Jaki przewidujesz wynik końcowy trwających obecnie eliminacji do przyszłorocznych Mistrzostw Europy w Holandii?
Odpowiadając na pierwszą część pytania – tak, wybieram się na mecz, a co do wyniku eliminacji odpowiem jak przeciętny kibic – mam nadzieję, że za Siedemnastkami pójdą starsze koleżanki, wsparte przecież tymi piłkarkami i powalczą o fajny wynik w eliminacjach. Myślę też, że nie tylko sukcesy kadry U17, ale także dobre wyniki męskiej kadry mobilizują nasze reprezentantki do osiągania dobrych wyników. Dla mnie awans na te mistrzostwa jest sprawą jak najbardziej oczywistą, w grupie powinniśmy zająć 2. miejsce tuż za niesamowitymi Szwedkami. Oczywista jest również dla mnie wygrana Polek w najbliższym meczu ze Słowaczkami, chociaż problemem może być gra kilku z nich w polskiej Ekstralidze. Rywalki z pewnością wykorzystają ten fakt, aby przeszkodzić nam w zdobyciu 3 punktów. Istnieje też szansa, że atmosfera stadionu i frekwencja, która zapowiada się świetnie, oszołomi nieco przeciwniczki Polek i ułatwi nam ich pokonanie.
Frekwencja zapowiada się świetnie – w środę było ponad 5700 odebranych biletów. Czy wobec sukcesu organizacyjnego na jaki się zanosi, Tychy mają szansę stać się bastionem piłkarskiej reprezentacji kobiet, tak jak Stadion Narodowy dla kadry mężczyzn czy stadion Cracovii swego czasu dla męskiej kadry U21?
Jako mieszkaniec Tychów, jako osoba, która się tu wychowała, bardzo chciałbym, żeby nasz stadion stał się takim „stadionem narodowym” reprezentacji kobiet. Jednak jestem zdania, że reprezentacja Polski, obojętnie jaka, to dobro narodowe, do którego każdy powinien mieć dostęp w postaci łatwego dojazdu. Dlatego jako kibic reprezentacji powiem na przekór – nie chciałbym, żeby wszystkie mecze były tu w Tychach. Reprezentacja powinna grać swoje spotkania w różnych miejscach, by jak największa ilość ludzi te mecze mogła zobaczyć, co często utrudniałaby całodniowa podróż do naszego miasta na przykład z Pomorza. Cieszę się jednak, że akurat ten mecz będzie rozgrywany na tyskim stadionie, bo to całkiem fajny termin, a inna sprawa, że wybór padł na Tychy pewnie również dlatego, że Słowaczki miały po prostu blisko. Nakład pieniężny na reprezentacje niektórych krajów jest tak niewielki, że każdy kilometr bliżej domu jest niemal na wagę złota.
W czwartek w wyjściowej jedenastce prawdopodobnie wybiegnie Ewa Pajor, zawodniczka WfL Wolfsburg. Ty miałeś okazję przeprowadzić z nią wywiad. Opowiedz nam o tym.
Była faktycznie taka okazja, byłem na dwóch spotkaniach ligowych Unii Racibórz z Medykiem Konin, co ciekawe obydwa odbywały się w Koninie. Bardzo chciałem poznać Ewę, a była ku temu dobra okazja, bo relacjonowałem te mecze dla jednej z telewizji internetowej, którą założył mój kolega. To było bodaj jeszcze przed wspomnianym zdobyciem złotego medalu na ME U17 – kadra Polski miała grać mecz eliminacyjny do tego turnieju, ale jedno ze spotkań przełożono i w tym czasie właśnie odbywał się jeden z meczów Unii i Medyka na który pojechaliśmy. Z Ewą rozmawialiśmy jednak w zasadzie głównie o meczach kadry młodzieżowej, życzyłem jej kwalifikacji i złota na tym turnieju. Zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, nieskromnie powiem, że byłem chyba jedną z pierwszych osób, która przeprowadzała wywiad z dzisiejszą zawodniczką Bundesligi. Pamiętam jak się trzęsła ze strachu, mówiła, że się stresuje. Ale taka rozmowa to na pewno mega fajne przeżycie, fajnie poznać taką osobę, a tym bardziej miło, że została wybrana MVP tamtego EURO. Szczególnie cieszę się z tamtej rozmowy, ponieważ jak mówiłem, był to jeden z pierwszych jej wywiadów i to też fajna sprawa móc „wprowadzić” Ewę w świat mediów, z którym dzisiaj obcuje z pewnością o wiele częściej. Nie pisałem prośby o akredytację na czwartkowy mecz, więc nie porozmawiam z nią oficjalnie, ale myślę, że będzie jakaś „piątka” i kilka zdań zamienimy.
Rozmawialiśmy na początku o Polonii Tychy. Twoja rola w tym klubie to funkcja kierownika drużyny, wcześniej przez długi czas byłeś rzecznikiem prasowym. Jak rozpoczęła się przygoda z Polonią?
Sam motyw rozpoczęcia mojego działania w tyskim futbolu to tajemnica, nie wiem czy nawet prezes o tym wie. Chociaż chyba mogę ją zdradzić, przynajmniej dowiecie się nowych rzeczy. Mianowicie, kiedy byłem młody, jak wszyscy kopałem piłkę i chciałem zostać piłkarzem. Byłem na kilku treningach w MOSMie Tychy, ale musiałem poddać się operacji i w zasadzie zakończyło to moją karierę piłkarską zanim ta się rozpoczęła. Stwierdziłem wtedy, że zostanę dziennikarzem sportowym. Doszedłem później do wniosku, że znajdę sobie „swój” klub, na którym będę się uczył dziennikarskiego rzemiosła. W międzyczasie pojawiła się myśl zostania trenerem, ale chyba zabrakło samozaparcia, aby ten cel osiągnąć. Kiedy ten pomysł umarł, rozpędu nabrały plany o byciu dziennikarzem i wtedy zobaczyłem informację, że mamy w mieście kobiecy klub piłkarski. Istniał już od roku czasu, więc udałem się na pierwszy mecz. Fajnie się to oglądało, więc na kolejny poszedłem już z aparatem. Wtedy podszedł do mnie Dawid Kołodziejczyk, wówczas trener, teraz również prezes klubu, czy mogę dać im zrobione przeze mnie zdjęcia. Później zacząłem pojawiać się systematycznie na domowych meczach Polonii, aż powiedziałem trenerowi, że trochę się zajmowałem dziennikarstwem i zaproponowałem napisanie jakiegoś artykułu na temat meczu. Zarówno jemu jak i zawodniczkom pomysł się spodobał. Zaangażowałem się w ten projekt, umawiałem się z zawodniczkami po treningach czy meczach, aby zrobić jakiś wywiad czy porozmawiać, wysyłałem teksty prezesowi i moje teksty znajdowały się na stronie. Po jakimś czasie zaproponowano mi etat rzecznika prasowego i moim zadaniem była współpraca z mediami w naszym mieście i okolicy. Tak się właśnie zaczęło. Zdarzało się również, że bywałem na treningach, aby nieco pomóc przy zajęciach, zajmowałem się niektórymi sprawami organizacyjnymi. Dostałem wtedy też pierwszą bluzę Polonii, żeby na meczach wyglądać „jak człowiek” i dalej zżywałem się z zawodniczkami oraz klubem. Dziś przeszedłem już szczebel rzecznika prasowego, zajmuję się szeroko pojętą organizacją życia klubu i powiedzieć, że moja przygoda z Polonią wypaliła w 100%, to nic nie powiedzieć. Wypaliła w milionie procent, bo nie wyobrażam sobie życia bez Polonii Tychy. Miałem okres w którym zastanawiałem się, czy dalej to kontynuować. Do drużyny wchodziły coraz młodsze dziewczyny, zastanawiałem się czy sam nie jestem już na to za stary… Doszedłem jednak do wniosku, że dalej jestem w świetnych kontaktach z zawodniczkami i warto dalej ciągnąć coś, co sprawia mi radość.
Jak oceniasz potencjał drużyny Polonii w tym sezonie, bardzo zróżnicowanej pod względem wieku – zarówno jako kibic, ale i osoba z wewnątrz, która może obiektywnie ocenić stan bieżący?
My jako Polonia jesteśmy bardzo zróżnicowanym klubem pod względem wieku zawodniczek, ponieważ dążymy do zachęcenia jak największej ilości dziewczynek do gry w piłkę nożną. Rokrocznie od 4 lat dochodzą do nas dziewczyny z coraz młodszych roczników, więc siłą rzeczy jest, że oprócz tej „starej gwardii” w składzie mamy też dziewczyny z roczników 2001 czy 2002. Dzięki temu stale wzmacniamy skład, nie robiąc transferów gotówkowych. Od początku istnienia klubu, czyli od 2010 roku, nie wydaliśmy na transfery ani złotówki, co jest rzadkością nie tylko w damskim futbolu, ale i w ogóle w piłce. Wszystkie piłkarki które grają u nas, dobrowolnie zadeklarowały chęć występów w Polonii. Nawet, gdy grały wcześniej w innych klubach, dogadywaliśmy się z prezesami i uzgadnialiśmy wypożyczenia lub transfery. W naszym klubie dobrze funkcjonuje wprowadzanie młodych piłkarek do pierwszej drużyny, inaczej niż w większości klubów, które hojnie finansują pierwszy zespół, zupełnie nie myśląc co może być za 5 lat. Tym samym zaniedbują szkolenie, a wobec ewentualnych problemów finansowych brakuje wtedy zaplecza. Prezes Kołodziejczyk doszedł do wniosku, że należy zapewnić byt drużynie przez kilkanaście najbliższych lat. Tym samym zaczynamy już treningi w przedszkolach, już tam dzieci bawią się piłką. I to jest fajne, że niezależnie od poziomu ligowego na którym gramy, zawsze mamy ponad 100 trenujących dzieci poniżej 13. roku życia. Dalej będziemy prowadzić taką politykę funkcjonowania klubu, dalej też Polonia będzie klubem zróżnicowanym wiekowo. Na dzień dzisiejszy mamy w drużynie zawodniczkę, która dla najmłodszych dziewczyn mogłaby być naprawdę dojrzałą matką, i to jest naprawdę super, że kobiety niezależnie, czy mają 13, czy 30 lat, chcą grać w piłkę. Jesteś na naszych meczach, więc doskonale wiesz, że czasami znaleźć zawodniczkę drużyny przeciwnej z rocznika 99 jest niemożliwe, nie mówiąc o młodszych. W Polonii piłkarki do lat 16 stanowią niemal połowę składu. To jest nasza przewaga.
No właśnie, tyle się mówi o szkoleniu, że w młodzież opłaca się inwestować, że to ogranicza koszty transferów i tak dalej, a obaj wiemy, że różnie bywa z tym w praktyce. Polonia jest w mniejszości – otwarcie postawiła na młodzież i chyba dobrze na tym wychodzi?
Ja nie chcę się chwalić, nie chcę też mówić czegoś na wyrost, żeby później dziewczyny nie pomyślały „łoho, co się chłop nagadał…”, ale nie traktujemy tego jakoś wyjątkowo. Dla nas to rzecz zupełnie normalna, od początku istnienia Polonii chcemy dzieciaki już od przedszkola zarażać pasją do piłki. Piłka nożna kobiet to jest bardzo specyficzny sport, bo od początku trzeba bardzo wychowywać pod względem piłkarskim dziewczynki. Ba, nawet nie tyle dziewczynki, co przede wszystkim rodziców – że dziewczyna grająca w piłkę to nie jest nic złego, że jak nabije sobie kilka siniaków to dalej będzie ładnie wyglądać i tak dalej. Jeżeli rodziców będzie wciąż udawało się przekonywać do treningów piłkarskich ich córek, to ta piłka kobieca będzie rosła w siłę, tak jak i Polonia. Kiedyś nakłonić dzieci do sportu było wiele łatwiej. Gdy byłem dzieckiem wszyscy, i chłopaki, i dziewczyny, biegaliśmy po osiedlu, jeździliśmy na rowerze, graliśmy w piłkę. Dziś w erze komputerów, smartfonów, Facebooka i innych pochłaniaczy czasu, doszliśmy do wniosku, że będziemy kłaść nacisk na budowę kobiecej piłki w Tychach od samego dołu. Dlatego ta współpraca z przedszkolami, z rodzicami, aby gdy klub będzie grał w I lidze czy Ekstralidze, kiedy podwinie się nam noga, nie skończył jak właśnie Unia Racibórz.
Polonia dokonuje również kolejnego, bardzo dużego kroku naprzód, jakim jest założenie sekcji futsalowej. Pod koniec listopada ruszają rozgrywki i jak uważasz, czy Polonia na hali to dobry pomysł?
Mieliśmy kilka temu ruszyć z sekcją koszykarską, zgłosiło się do nas parę dziewczyn nieformalnie zajmujących się basketem, ale jakoś się porozchodziły i pomysł umarł śmiercią naturalną. W futsal, po naradach z prezesem Kołodziejczykiem, postanowiliśmy wejść na fali sukcesu organizacyjnego Młodzieżowych Mistrzostw Polski U18, które w czerwcu zeszłego roku organizowaliśmy w Tychach. Nasze polonistki zajęły wówczas 5. miejsce. W tej decyzji utwierdził nas srebrny medal MMP U14 z Głogówka, zdobyty przez nasze dziewczynki na początku roku. Musieliśmy ze zgłoszeniem drużyny zaczekać do tego sezonu, bo nie można przecież tego zrobić w trakcie rozgrywek, ale po tamtych wynikach było dla nas rzeczą naturalną, że wejdziemy w futsal. Nawiązując do jednego z poprzednich pytań i odpowiedzi na nie, nasz zespół futsalowy także będzie bardzo zróżnicowany wiekowo. Właśnie otrzymaliśmy terminarz rozgrywek i regulamin, muszę się dokładnie w niego zagłębić, aby wiedzieć jakie roczniki mogą w Ekstralidze grać, ale myślę, że kibice przychodzący na halę przy ul. Piłsudskiego zobaczą także interesujące połączenie młodości i doświadczenia.
W grudniu 2014 roku w meczu charytatywnym na tyskim parkiecie wystąpił Arkadiusz Milik, tyszanin, obecnie gwiazda reprezentacji Polski i Ajaxu Amsterdam. Wtedy ciężko było znaleźć wolne miejsce na widowni. Niestety, tego problemu nie ma na meczach GKS Futsal Tychy, bowiem na ich mecze przychodzi w zasadzie garstka najwierniejszych kibiców. Czy jest szansa, że dziewczyny przyciągną większe tłumy?
Przede wszystkim zaznaczam, że nie mamy zamiaru rywalizować z męską drużyną w żadnym aspekcie. Chcemy z nimi współpracować, aby wzajemnie się promować. Natomiast co do frekwencji powiem tyle, że ta naprawdę może być ciekawa. Nie powiem konkretnie, że na nasze mecze będzie przychodziło 100 osób, 1000, czy 1200, ale to jest jakaś nisza. Tego w Tychach w wydaniu kobiecym nie było, a wiadomo, że zawsze coś nietypowego przyciąga ludzi. Tak samo było w moim przypadku – w wieku 10 lat, gdybyś mi powiedział, że będę znał kiedyś jakąkolwiek piłkarkę, to powiedziałbym ci „Co ty chłopie, baba i piłka?”.
Czego można życzyć Polonii w najbliższym czasie?
Myślę, że przede wszystkim awansu do tej 2. Ligi. Próbujemy i próbujemy, ale jakoś zawsze nam czegoś brakuje. Mamy 5 lat i zakończenie tego sezonu awansem to byłoby coś fenomenalnego, zarówno dla nas mężczyzn, zajmujących się klubem, jak i kobiet – piłkarek. Ale co będzie, czas pokaże.
(wywiad przeprowadzany 20 października 2015 r.)